Być może odezwą się jeszcze z Gomery (od której dzieli ich kilka godzin drogi), ale pewne nawet nie jest, czy w ogóle się tam zatrzymają...
Kpt. Jerzy Radomski dziś napisał:
To miał być rejs emerycki a ja na pełnych obrotach. Wczoraj piękna wycieczka po wyspie z podziwianiem Pico [del Teide] a potem wspaniała kolacja na północnym cyplu Teneryfy. Dziś od rana zaopatrzenie na Atlantyk i ształowanie. Tankowanie paliwa i wody, i niedługo wypływamy na Gomerę. Andrzej Placek był u mnie, pogadaliśmy trochę, i dalej do roboty.
A Maciek uzupełnił:
Przed Teneryfą, jeszcze na pełnym mo... o, sorry: oceanie - nurkowałem pod jacht, bo linka wypuszczona na ryby omotała się o trzon steru, śrubę i kil, zaczepiajac jeszcze o anody. Miałem trochę roboty a i tak nie obyło sie bez jej przecięcia.
Wczoraj zrobiliśmy całodniową wycieczkę wypożyczonym samochodem. Z poziomu morza wjechaliśmy na 2 tys metrów, do krateru wulkanu Teide - piękna wyprawa.
Grzesiek przedwczoraj ambitnie na nogach poszedł na tę Teidę, nocował w lesie pod gołym niebem, wrócił wieczorem zmordowany. Dziś rano Leszek odwiózł go na lotnisko (samochód wzieliśmy na 2 dni).
A dziś od rana przygotowania do wyjścia: aprowizacja, tankowanie wody i paliwa, strzyżenie (ja fryzjerem, strzyżeni to Jurek, Witek i Leszek). Pojawił się właśnie znajomy Jurka (z Kapsztadu, z 198.. roku) Antoni, ma tu dwa jachty (...).
Jeszcze ten mail i ok. 8-ej p.m. wychodzimy. Chcemy rano wejść do San Sebastian na Gomerze, na parę godzin, a potem to już "w siną dal, w siną dal".
Więc następna łączność za 3 tygodnie mniej więcej.
Jak się okazało, nie była to jednak ostatnia nasza "łączność" przed wypłynięciem. Za pomocą krwiożerczego Skype (5min za 45pln!?) Kapitan rzucił kilka słów na pożegnanie (akurat odpalali silnik), a i Maciek zadzwonił jeszcze - i poinformował (m.in) o wysłanych dla nas zdjęciach oraz niepublikowanej wcześniej relacji z poprzedniego miejsca postoju Czarnego Diamenta* - na Gran Canaria (internet ponoć śmigał dziś jak nigdy!):
Wczoraj rano przeszliśmy z kotwicowiska w Las Palmas do porciku Telde, na południe od Las Palmas. Po długich pertraktacjach - nie ma miejsca, porcik niby rybacki - dostaliśmy zgodę na zacumowanie long side do burty statku Instytutu Rybołóstwa, który wygląda na nieruszany od roku najmniej. Ale na ląd pływamy pontonem, bo stoi ok. 4 m od nabrzeża. (...) Argumentem, który przekonał tutejszego decydenta, było stwierdzenie Jurka: "ja katolik, ty katolik - dogadajmy się".
Tu czekamy na dwóch nowych załogantów, mają przylecieć pojutrze. Zapowiadali się na 14-go, ale strajk jakiś w Hiszpanii i przełożyli im wylot z Niemiec.
Jak już wiemy, nowi załoganci dotarli bezpiecznie na pokład, który aktualnie spowity ciemnością ciepłej kanaryjskiej nocy kołysze się na falach Atlantyku. Pozazdrościć sternikowi, który stojąc samotnie w świetle gwiazd i księżyca zbliżającego się do pełni - pilnuje wytyczonego kursu oraz bezpieczeństwa całej załogi, a świeża bryza wypełnia Diamentowe żagle... STOPY WODY !!!
Pierwsza ryba
|
Sternik znalazł sposób na odstawienie piwa |
To już Puerto Calero na Lanzarote |
Telde - sprawdzian pontonu
|
W Telde, przy burcie 'Profesora Ignacio'
|
** Zdjęcia i napisy pod zdjęciami - Maciek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz