niedziela, 30 października 2016

50–lecie POLSKIEGO BRACTWA WYBRZEŻA

HERMANDAD DE LA COSTA 
50 – lecie POLSKIEGO BRACTWA WYBRZEŻA 1966 - 2016 
Mesa Kaprów Polskich 

4.04.1951 roku w Chile siedmiu przyjaciół uprawiających żeglarstwo postanowiło założyć w Santiago de Chile stowarzyszenie „Hermandad de la Costa”. Nazwa została przyjęta w nawiązaniu do historycznych stowarzyszeń flibustierów na Karaibach. To małe stowarzyszenie opracowało tak atrakcyjną i trafiającą do ludzi morza ideologię i formę działania, że obecnie jest organizacją zasługującą na miano światowej. Liczebność Hermandad de la Costa na świecie szacowana jest obecnie na ok. 3000 osób. 

Wyprawa geograficzna polskiego jachtu „Śmiały” dookoła Ameryki Południowej i pobyt w Chile stały się okazją do nawiązania kontaktów Bractwa z polskimi żeglarzami. Załoga jachtu otrzymała w Chile cyfry od 1 do 6 w nowo powstałym Polskim Bractwie. W dniu 03.09.66 kapitan jachtu i Bractwa, Bolesław K. Kowalski (1) zarządził demokratyczne wybory i przez następnych siedem lat Kapitanem Polskiego La Hermandad de la Costa był Jerzy A. Knabe (2). Obecnie Mesa Kaprów Polskich liczy 90 Braci. 

Już kilkanaście lat temu we włoskim porcie Fiumicino kapitan śp. Bolesław Kowalski zachęcał mnie do przystąpienia do Bractwa. Niestety nie mogłem być w kraju na Zafarrancho (corocznym spotkaniu Braci), ponieważ wypływałem w kolejny rejs na Ocean Indyjski. Dopiero po zakończeniu mojego długiego rejsu w 2010 roku na kolejnym Zafarrancho zostałem zarekomendowany na do Bractwa przez Braci Mesy Gdańskiej - Andrzeja Dębca i Andrzeja Radomińskiego i zostałem Jungą. 

03.09.16. z portu Chałupy, pomerankami Bracia i goście przetransportowani zostali na Suchą Rewę ( bezludna wysepka – łacha ). W czasie Zafarrancho odbyła się uroczystość wręczenia Nagrody Chwały Mórz, w postaci wcale nie symbolicznego Kaperskiego Topora Bojowego, tegorocznemu laureatowi inż. Zygmuntowi Choreniowi, który jest uważany za najlepszego konstruktora żaglowców na świecie. Kapitan uzyskał patent Kapitana Jachtowego. W latach 1973/74 jako pierwszy oficer brał udział w okołoziemskich regatach Whtebread na jachcie „Otago”. 

Liczba żaglowców które zostały zaprojektowane i przez Zygmunta Chorenia jest imponująca. 18 statków żaglowych pływa pod banderami Polski, Bułgarii, Rosji, Ukrainy, Niemiec, Finlandii, Japonii, Panamy, Wietnamu, Algierii. W 2000r. zaprojektowano „Royal Clipper” ( ex, Gwarek) - pięciomasztową fregatę, największy obecnie pływający żaglowiec, którego często spotykałem na Karaibach. Polskie żaglowce: „Pogoria”, „Dar Młodzieży”. „Iskra II”, „Oceania”, „Fryderyk Chopin”, zostały zaprojektowane przez inż. Chorenia. W 2012 roku miałem zaszczyt gościć na „Czarnym” Brata Chorenia i jego małżonkę Barbarę. 

Po części oficjalnej Bracia trochę zgłodnieli i przystąpili do degustacji rybnych przysmaków kaszubskich. Humor i pogoda nam dopisała. 

04.09.16, 

O godzinie 12.30 Bracia Wybrzeża zebrali się w basenie jachtowym im. gen. M Zaruskiego na uroczystości odsłonięcia tablicy pamiątkowej Brata Bolesława Kowalskiego Nr 1. Śp. kpt. Bolek Kowalski był kapitanem jachtu „Dar Opola” w wyprawie „Koral” na Morze Czerwone w 1960 roku. A sześć lat później kapitanem jachtu „Śmiały” w rejsie do Ameryki Południowej. Czterokrotnie pełnił funkcję Kapitana Mesy Polskiej. W uroczystości brała udział małżonka Śp. Kapitana Kowalskiego: Teresa Kowalska oraz liczne grono Braci i żeglarzy. 

Po uroczystości część Braci zwiedzała Dworzec Morski - Muzeum Emigracji w Gdyni. Może za kilka lat eksponaty muzeum wzbogacą się o kolejne, dotyczące emigracji z ostatniej dekady. 

Wieczorem bankiet w Domu Marynarza w Gdyni. W czasie tego bankietu Kapitan Mesy Kaprów Polskich Jerzy Knabe # 2 wydał polecenie przystąpienia do mustrowania Jungów: - Bosmanie przygotuj tych jungów zgodnie ze zwyczajem. Rekwizytami przy mustrowaniu są Oktalogo, czaszka i dwie rytualne świece, kaptury, łańcuch więzy do rąk oraz szabla lub miecz. 

Jungowie udali się do osobnego pomieszczenia. Tam musieli podpisać cyrograf, następnie założono im kaptury na głowę oraz łańcuchami związano ręce. Przy mustrowaniu mogli uczestniczyć tylko Bracia. Więc dalej już o mustrowaniu nie piszę. Mogę tylko pochwalić się, że zostałem Bratem o numerze 149. 

Serdecznie pozdrawiam tradycyjnym zawołaniem Braci Wybrzeża Orzaaaa! 

Brat 149 



Jerzy Knabe brat nr 2 Kapitan Mesy Kaprow Polskich 


Brat Andrzej Radomiński wita mnie w Pucku 


Flaga z moim numerem w bractwie 


Ja wraz z Alkiem Górskim

Bracia 



Puck

Puck jest niezwykle urokliwym miasteczkiem, gdzie czas płynie wolniej, ludzie są sobie bardziej przyjaźni i bardziej ciekawi świata. 
Dekretem z dnia 25.02.1567 roku król Zygmunt August uczynił miasto Puck bazą królewskiej Floty Kaperskiej pierwszym portem wojennym Rzeczypospolitej 
Na jednym z Pierwszych spacerów po przybyciu do puckiej warowni stanąłem nagle oko w oko ze spiżowym kaprem czuwającym na pobliskim wale obronnym. Pojąłem, wtedy, że to tu a nie gdzie indziej powstał port floty kaperskiej, gdzie na co dzień w licznych tawernach kaprów z krwi i kości było pod dostatkiem, że to tu właśnie polski król założył gniazdo kaperskie. 
Tego lata zostałem członkiem - bratem Mesy Kaprów Polskich, w kaperskim Pucku znalazłem gościnę i serdeczną pomoc, postanowiłem więc wesprzeć miejscowe działania na niwie tradycji kaperskich, przybliżyć do Pucka naszą kaperską społeczność Bractwa Wybrzeża zrzeszającej na całym świecie tysiące wybitnych ludzi morza. 
Andrzej Dębiec, który zorganizował pobyt "Czarnego Diamentu" w Pucku planuje tutaj założenie filii legendarnego gdańskiego Klubu Morza "Zejman" i tutaj właśnie chciałby zaprosić regionalny oddział Bractwa Wybrzeża - Gdańską Mesę Kaprów Polskich. W gdańskim "Zejmanie" wielokrotnie już odbywały się jazdy kaperskie. Pomyślałem więc, skoro "Zejman" zaistnieje w Pucku do którego zaczną zaglądać nasi Bracia to czemu nie zorganizować dorocznego Zaffarancho czyli zjazdu krajowego tu, właśnie w Pucku, podczas którego "Czarny Diament" pełniłby funkcję flagowej jednostki Bractwa z czarną kaperska banderą na maszcie. 
Gościna najprawdziwszych kaprów polskich stałaby się przy tej okazji nobilitacją królewskiej twierdzy i podwyższonym notowaniem w rankingach turystycznych. 
Brat Andrzej po wyszykowaniu puckiego "Zejmana" gotów jest podjąć się stałej gościny gdańskich kaprów i dołączyć do miejskich imprez plenerowych, rozpocząć program edukacji morskiej miejscowej społeczności. Nic, tylko działać! 
Co roku w Pucku odbywa się doniosła uroczystość Zaślubin Polski z Morzem. I pomyślałem sobie jeszcze, że jest to po powitaniu mojego jachtu w puckim porcie, kolejna okazja, by polscy kaprowie ponownie zawitali do Pucka. I to już w lutym 2017 roku. 



Słynny konstruktor jachtów Zygmunt Choreń wraz z małżonką Barbarą odwiedzają Kapitana na Czarnym Diamencie.







Generał Mariusz Zaruski


Pomnik Kapra Puckiego


wtorek, 11 października 2016

„Czarny Diament” na lądzie!!!!!!

Żuraw wyciąga Czarnego na brzeg

Kiedy to piszę na Bałtyku wieje 10 w skali Beauforta.

Dwa dni temu, 03.10.16, jeszcze tak nie wiało, na szczęście, bo na ten dzień zaplanowałem operację wyciągnięcia „Czarnego Diamentu” na brzeg. 

Port Rybacki w Pucku, poniedziałek, godzina 8.00. Wszystko przygotowane, żeby wyciągnąć jacht z wody. Łoże, na którym ma stać jacht, zostało dostarczone z Wiślinki przez Grześka Falińskiego, speca w rozwiązywaniu wszelkich problemów. Ponieważ stalowe łoże było bardzo duże i nie można było przewieść go w całości, Grzesiek postanowił je skrócić i własnym transportem, przy pomocy Mateusza Borowskiego, na dwie raty dostarczyli je do Pucka. 

Wcześnie, o godz. 7.00, na jachcie melduje się Andrzej Dębiec, szef klubu „Zejman”. Andrzej musi dogadać się z władzami, jaką trasą dźwig może wjechać na teren portu. O Godzinie 10.00 z Gdańska wyjeżdża do Pucka 100 tonowy dźwig „Żuraw”. Pod jacht zjeżdżają panowie z puckiej Straży Miejskiej oraz Policji. Mimo deszczu i zimna zaczyna być gorąco. Główny problem to wjazd takim kolosem do portu. Wąskie drogi dojazdowe to spore utrudnienie. Na dodatek nabrzeże, przy którym ma stanąć dźwig, ma ograniczoną wytrzymałość. Może się zarwać a dźwig wyląduje w basenie portowym. Od razu przypomniałem sobie czarny scenariusz, gdy próbowałem wyciągnąć „Diamencik” w Odessie. Ale Puck to przecież nie Odessa. Po długiej dyskusji już wiem, że w porcie rybackim operacja wyciągnięcia jachtu na brzeg jest niemożliwa. Na SZCZĘŚCIE z pomocą przychodzą dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji, pan Janusz Klimczuk oraz szef Puckiej Mariny, pan Adam Baran. Podejmują błyskawiczną decyzję: jak nie można wyciągnąć jachtu w porcie rybackim, to może uda się w marinie. Jest tylko mały problem, czy głębokości na dojściu pozwolą na wpłynięcie do portu jachtowego. Mimo dużego deszczu pan Adam wsiada do klubowej łodzi i dokładnie sprawdza głębokości w newralgicznych miejscach, szansą jest wysoki stan wody w zatoce. Po pomiarach przypłynął na brzeg z dobrą wiadomością: - Kapitanie wygląda na to, że damy radę. To co, próbujemy? – Nie mamy wyjścia! 

Uruchamiam silnik i wypływamy z portu rybackiego. Szef mariny doskonale zna tutejsze wody i bezbłędnie kieruje jachtem. Po 30 minutach szczęśliwie dopływamy do nabrzeża mariny. Tutaj czeka na nas dźwig. Rzeczywiście kolos. Po godzinie „Czarny Diament” stoi na GOŚCINNEJ ZIEMI PUCKIEJ. 

Dziękuję panu Ryszardowi Kidybińskiemu, szefowi firmy „Żuraw” oraz operatorowi dźwigu , Damianowi Mytychowi za świetną operację. Dźwig odjeżdża, a my z Grześkiem i Andrzejem zabieramy się za czyszczenia części podwodnej kadłuba z muszelek. Po pracy Grzesiek wraca pospiesznie do Gdyńska. A ja na obiad po sąsiedzku do Dębców. 

- Jurku, czy to właśnie nazywasz „wybitnym szczęściem”, kiedy udaje ci się wyciągnąć jacht w przeddzień ciężkiego sztormu?- pyta gospodyni Dorota.

- Tak, właśnie, trzeba mieć ogromne szczęście, aby spotkać ludzi takich jak Grzesiek Faliński, który z wielkim zaangażowaniem troszczy się o jacht i jego kapitana. Jego pomoc jest dla mnie nieoceniona. A Twój małżonek, z którym od wielu lat łączy nas przyjaźń, bardzo pomaga mi w wielu sprawach związanych z jachtem. Nie mogę zapomnieć o Mateuszu, który jak tylko czas mu pozwala przyjeżdża z Olsztyna do Pucka, aby także mi pomóc. Podczas rejsu po Pacyfiku przekonałem się, że mogę na nim polegać. 

A TUTAJ W PUCKU !!!!!!!!

Nie wiem, czy zawitałbym tutaj, gdyby włodarze miasta, na czele z panią Burmistrz Hanną Pruchniewską, tak gościnnie mnie nie przyjęli w tym pięknym Pucku.

Teraz czeka mnie remont jachtu i przygotowanie jachtu do zimowania. Mimo niskich temperatur i silnych wiatrów prace posuwają się po woli do przodu. Przy końcu października planuję wyjazd do domu. 

Serdecznie pozdrawiam,   Jurek